Agnieszko, jak się zostaje odnoszącą sukcesy w branży nieruchomości agentką mając dwójkę dzieci?

Tak na prawdę mam trójkę. Najstarsze jest już bardzo samodzielne, dwoje młodszych — dziewięć i siedem lat. Oprócz dzieciaczków mamy jeszcze małe stadko zwierzaków – dwa koty i psa.

No to jeszcze raz. Agnieszko, jak się osiąga sukces mając takie stado pod opieką?

To banalne co powiem, ale przy takich dzieciach i partnerze wszystko jest możliwe. To nie jest moja pierwsza praca w życiu i wszyscy wiedzą, że zdarzają się różne sytuacje zawodowe. Ale radzą sobie doskonale. I nie narzekają, gdy czasem dzwonię i mówię, że będę późno, bo mam klienta i będę z nim długo pracować.

Paradoksalnie w moim wypadku wiele spraw ułatwiła… pandemia. Mąż przeniósł się z pracą do domu i tam się rozwija. Ja ruszyłam w teren i rozwijam się w ruchu.

To jak wygląda przeciętny poranek w domu mamy-agentki?

Myślę, że jak w wypadku każdej pracującej matki. O 5.45 pobudka, poranek w kuchni. Potem „walka” z lekko nadąsaną córką i synem, śniadanie i jak najszybciej ze wszystkimi do szkoły. Potem już tylko głęboki oddech i mam czas dla siebie i pracy.

Komuś, kto tak jak ty, ma dużo życiowych doświadczeń łatwiej jest zajmować się obrotem nieruchomościami, czy trudniej?

Myślę, że łatwiej. Doświadczenie zawodowe i parę lat życia rodzinnego za sobą ułatwia mi kontakt z różnymi klientami. Mamy więcej wspólnych tematów, więcej doświadczeń, które dzielimy.

W moim wypadku rozpoczęcie pracy agenta nieruchomości po 40-ce okazało się pomysłem. Mam już poukładane życie i wiem czego chcę, co pragnę osiągnać. Oczywiście, że są i wyzwania, ale lubię pokonywać przeszkody i trudności.

Skoro zaczęłaś pracować w zawodzie po 40-stce, to co robiłaś wcześniej?

Z wykształcenia jestem inżynierem sanitarnym. Przepracowałam w zawodzie 20 lat. Pod koniec trafiłam do firmy, w której nie do końca realizowałam się. I wtedy na mojej drodze pojawił się Maciej Szczepaniak z Bonusa.

I zaproponował Ci pracę?

Nie na pierwszym naszym spotkaniu 😊 Znajoma chciał sprzedać nieruchomość i poprosiła mnie o pomoc i znalezienie profesjonalnego wsparcia. Ponieważ znam się prywatnie z Marzeną ze szczecińskiego oddziału zapytałam o wskazanie odpowiedniego człowieka do tego zadania. Tak poznałam Maćka – i stwierdziłam, że z takim człowiekiem chcę pracować. I to był początek mojej przygody z nieruchomościami.

Trudno powiedzieć, bo koniec projektu, to w moim wypadku bardzo często początek dobrej znajomości. Czasem nawet niezrealizowane transakcje nie kończą się na jednym kontakcie z Klientem.

A co jest najtrudniejsze w pracy agentki nieruchomości

Najtrudniejsze? Chyba sprecyzować wymagania poszukującego.

Dotrzeć do niego i mieć odpowiedź na najważniejsze pytanie: czy to ten klient, czy to ta nieruchomość. Często umiem niemal od razu dopasować klienta do konkretnej oferty. Wchodzisz z nim, będąc już po 5, 10 prezentacjach z innymi i wiesz od razu, że to jest to. I faktycznie klientowi wszystko się podoba.

A jak Twoje wyobrażenie na temat branży sprawdziło się, gdy sama się zajęłaś obrotem nieruchomościami?

Moje wyobrażenie o pracy agenta zapewne było takie, jak wielu innych osób. Prosta i łatwa praca handlowca – kup, sprzedaj. A tak nie jest. To zawód, który wymaga od nas dużej wiedzy i umiejętności, szczególnie w przypadku nietypowych nieruchomości. Dużo łatwiej przeprowadza się transakcje związane z lokalami mieszkalnymi, ale gdy mówimy o inwestycjach komercyjnych, już nie jest proste. Trudne tematy to wyzwanie, ale bardzo mi się to spodobało!

Dziękuję za rozmowę.